Oprawa: twarda, Format: 210 x 280 mm, Stron: 80, Fotografie kolorowe 83, tekst polsko-angielski
Album z serii "Bosz Polska" zainicjowanej w 2001 roku, której celem jest prezentowanie najpiękniejszych miejsc naszego kraju. Łączy ją jednolity projekt graficzny, który jest dziełem profesora krakowskiej ASP Władysława Pluty oraz osoba autora wstępów do poszczególnych albumów. Pisze je Olgierd Brewicz, wybitny pisarz i podróżnik. Fotografie wykonują utalentowani młodzi artyści. Uzupełnieniem zdjęć są fragmenty wypowiedzi wybitnych osób (pisarzy, naukowców, polityków) związanych w jakiś sposób z prezentowanym w albumie obszarem naszego kraju.
Fotografie w albumie ukazują piękno zabytków Kazimierza Dolnego, bogactwo jego historii i urodę otaczającego miasto krajobrazu. Wstęp Olgierd Brewicz. Zdjęcia Piotr Witosławski.
Fragment wstępu:
Żeby była jeszcze pewność, któremu z władców miasteczko zawdzięcza swoje powstanie i imię! Kazimierzowi Sprawiedliwemu czy Wielkiemu? Niewiele by to zmieniło w naszej opowieści, ale zawsze dobrze wiedzieć, kiedy się to wszystko zaczęło: w XII czy w XIV wieku? Bądź co bądź dwa stulecia różnicy, szmat czasu. W przeciwieństwie do lzi, miasta chętnie się postarzają. Więc umówmy się, że początkiem Kazimierza był rok 1181, kiedy to w Wietrznej Górze zaczęto budować klasztor norbertanek; w niespełna 70 lat później, kiedy konwent już istniał, po raz pierwszy wymieniona została w kronikach nazwa zalążka przyszłego miasteczka, co już miało oczywisty związek z Kazimierzem Sprawiedliwym.
Olgierd Brewicz
Recenzja ze strony internetowej wydawnictwa BOSZ:
Wonny nadmiar
Album zatytułowany „Kazimierz Dolny” to ponad osiemdziesiąt fotografii Piotra Witosławskiego opatrzonych komentarzem Olgierda Brewicza. Opracowana graficznie przez Władysława Plutę, książka ukazała się w serii albumów Wydawnictwa Bosz zatytułowanej „Polska”.
Kazimierz Dolny to jedno z najpiękniejszych polskich miast, obok Zamościa, Bolesławca, Chełmna, Tarnowa czy Nysy. Powstał najprawdopodobniej w XII wieku. Od lat toczy się dyskusja, czy jego nazwa pochodzi od króla Kazimierza Sprawiedliwego czy Kazimierza Wielkiego.
Na wysmakowanych fotografiach możemy podziwiać najwspanialsze budowle trzytysięcznego dzisiaj miasteczka: trzynastowieczną średniowieczną basztę i ruiny zamku z XIV wieku, kościół farny pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i Bartłomieja, w którym znajdują się najstarsze – pochodzące z 1620 roku – organy w Polsce, kościół św. Anny, Reformatów, klasztor Franciszkanów, siedemnastowieczne kamienice Przybyłów – pod św. Krzysztofem i pod św. Mikołajem, kamienice Celejowską i Gdańską, dom Kifnerów, wreszcie spichlerze: Mikołaja Przybyły, Pod Wianuszkami i Pod Żurawiem. Wielkie wrażenie robią zdjęcia ogólne rynku oraz panorama miasta z Góry Trzech Krzyży.
Warto zwrócić uwagę na fotografie ulic: Lubelskiej, Plebanki, Krzywego Koła, na kapliczkę Chrystusa Frasobliwego z XVI wieku i na chatę Niezabitowskich z XVIII wieku. Osobny blok zdjęć to wille: Berenców, Krwawicza, Murka, Pod Wiewiórką, czyli dom Marii i Jerzego Kuncewiczów, wreszcie dom Tadeusza Pruszkowskiego, profesora Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, który w okresie dwziestolecia międzywojennego przywoził tutaj stentów na malarskie plenery.
Mamy tu również rzadkiej urody fotografie z okolic Kazimierza: z wąwozu Korzeniowy Dół, z Męćmierza z charakterystycznym starym drewnianym wiatrakiem, z leżącego po drugiej stronie Wisły Janowca, w którym wznoszą się monumentalne ruiny zamku Piotra Firleja. Pomnik w Wąwozie Czerniawy, zbudowany z macew ocalałych ze zniszczonego przez hitlerowców cmentarza żydowskiego, przypomina o tym, że klimat dawnego Kazimierzu tworzyli również, mieszkający tu przez stulecia, Żydzi.
O tym, czym był i czym jest Kazimierz, mówią celnie dobrane cytaty z pism: Jana Parandowskiego, Adolfa Dygasińskiego, Konrada Winklera, Marii Kuncewiczowej, która stwierdziła: „W Kazimierzu życie wydawało się teatrem, a świat dekoracją”. W powstałym w latach 30. XX wieku wierszu „prowincja noc” awangardowy poeta Józef Czechowicz napisał: „w zmierzchu piękno kaźmierza wzbiera w wonny nadmiar”. Nie inaczej.
Janusz Drzewucki
Rzeczpospolita, nr 189, 14 sierpnia 2003 r.